GLISS KUR, FARMONA, GARNIER FRUCTIS - stylizacja włosów na gorąco - porównanie
Moje włosy są naturalne blond i baaaardzo długie(do pasa). Rzadko je stylizuję ponieważ najzwyczajniej w świecie zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Samo suszenie zajmuje mi dobrych paręnaście minut. Ale jak już coś z nimi robię to staram się je dodatkowo chronić.
I dlatego właśnie przyjrzymy się dzisiaj złotej(w rzeczy samej) trójce produktów do stylizacji włosów na ciepło.
Garnier Fructis cudowny olejek, Farmona Monoi&Thermo, Gliss Kur Thermo Protect |
Garnier Fructis cudowny olejek - ochrona do 230 stopni Celsjusza,
Farmona Monoi&Thermo - Termoochronny Spray Thermal Protection Spray oraz
Gliss Kur hair repair Thermo Protect - olejek termoochronny Blow-Dry Oil
Parę słów od producentów:
Garnier Fructis cudowny olejek - formuła wzbogacona olejkiem arganowym ma otulać włosy zapewniając im pielęgnację i ochronę przed temperaturą do 230 stopni Celsjusza i 2 razy szybsze suszenie. Puszenie ma być pod kontrolą, a włosy natychmiast stać się jedwabiste, miękkie i lśniące.
Zastosowany przed suszeniem, prostowaniem lub stylizacją na gorąco ma chronić włosy i ułatwiać ich rozczesywanie. Ma zapobiegać puszeniu się włosów i nadawać im miękkość i blask.
Garnier Fructis cudowny olejek |
Farmona Monoi&Thermo - do każdego rodzaju włosów narażonych na działanie wysokiej temperatury podczas suszenia i stylizacji na gorąco. Unikalna formuła ma łączyć w sobie odżywcze właściwości olejku Monoi ze specjalnie opracowanym systemem Thermo Protection. Ma tworzyć na włosach cienki film zabezpieczający je przed zniszczeniem spowodowanym używaniem suszarki, prostownicy lub lokówki. Kompleks PRO Styling ma ułatwiać i utrwalać stylizację, zapobiegać puszeniu i elektryzowaniu. Ultralekka konsystencja sprayu ma nie obciążać i nie sklejać włosów.
Farmona Monoi&Thermo |
Gliss Kur hair repair Thermo Protect- do włosów podatnych na uszkodzenia. Nietłusta formuła z 8 cennymi olejkami upiększającymi ma zapewniać optymalną ochronę przed wysoką temperaturą bez pozostawiania śladów na włosach.
Gliss Kur Blow-Dry Oil |
Cała trójka ma pielęgnować i chronić włosy przed suszeniem i stylizacją. A jak jest naprawdę - czy się sprawdzają i jak wypadły w teście? Zaraz się przekonamy...
Opakowania:
Buteleczki wyglądają podobnie - wszystkie trzy są w ciepłej złotej kolorystyce (w sumie to nie wiem czemu ale właśnie taka zachęca mnie najczęściej do zakupu produktów do włosów). Pojemności mamy odpowiednio: Fructis - 150ml, Farmona - 200ml i Gliss Kur - 150ml.
Gliss Kur oraz Farmona mają atomizery, które bezproblemowo rozpylają produkt. Dzięki czemu aplikacja jest wygodna, bo nie trzeba wcierać produktu we włosy. Natomiast Garnier ma postać typowego olejku i w tym przypadku trzeba go rozetrzeć najpierw w rękach, a dopiero potem nałożyć na włosy.
Konsystencja:
Wszystkie trzy mają podobną konsystencję, ale najgęściejszy jest zdecydowanie Garnier Fructis. Pozostałe dwa są raczej wodniste. Mi tak naprawdę nie robi różnicy jaka jest konsystencja, ważne aby za bardzo nie przetłuszczał włosów. I tutaj najlepiej moim zdaniem spisują się Gliss Kur oraz Farmona.
Zapach:
Najbardziej uwiódł mnie Gliss Kur zapachem który kocham w kosmetykach do włosów. Perfumowany, ciepły, utrzymujący się na włosach po zastosowaniu. Monoi i Garnier są bardziej owocowe, ale przyjemne.
Składniki:
Jak dla mnie również wygrywa Gliss Kur - w buteleczce mamy aż 9, nie 8!!! olejków i to wysoko w składzie (słonecznikowy, arganowy, krokoszowy, macadamia, oliwkowy, morelowy, migdałowy, różany i sezamowy). W Farmonie znalazłam jedwab oraz olejek monoi, ale daleko w składzie. Natomiast głównym składnikiem Garniera Fructis jest olejek arganowy.
Wydajność:
Z racji konsystencji najbardziej będzie wydajny właśnie Garnier. Ale wszystkie trzy wystarczą na bardzo długi czas nawet przy bardzo częstym regularnym używaniu.
Działanie:
Wszystkie trzy spisują się nieźle. Olejku z Garniera trzeba używać zdecydowanie mniej, gdyż ma bardziej tłustą konsystencję. Żadnego z olejków nie nakładałam bezpośrednio na skórę głowy, gdyż mimo iż moje włosy nie są problematyczne to mają tendencję do przetłuszczania. Nakładałam je od połowy długości włosów. Żaden z produktów nie sprawił ze moje włosy wymagały częstszego mycia(myję włosy co 3-4dni). Końcówki są odżywione, a włosy ładnie błyszczą. Jednak nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów pomimo zużycia całych!!! opakowań.
Używałam ich głownie po każdym myciu, jeśli suszyłam włosy suszarką albo kręciłam lokówką. Czy zostały dobrze zabezpieczone? Myślę że na pewno trochę je zabezpieczyły, w każdym razie włosów zniszczonych nie mam:). Co więcej - już nie sięgam po suszarkę bez tych produktów...
Jeśli miałabym wybrać jeden to moim faworytem jest zdecydowanie Gliss Kur za zapach(który utrzymuje się na włosach przez dobrych parę godzin) i za konsystencję oraz skład. Mam zresztą już trzecie opakowanie więc o czymś to świadczy...:)
Myślę że większe efekty będą mogły zobaczyć dziewczyny o suchych lub bardziej zniszczonych włosach. Wtedy myślę że te olejki sprawdzą się jeszcze lepiej. Ale na pewno są to produkty warte polecenia i przetestowania.
A Wy też używacie takich produktów przed suszeniem/stylizacją włosów? Czy może wystarcza Wam tylko szampon i odżywka?
xoxo
`
Komentarze
Prześlij komentarz